Drugi dzień cyrku tabletowego...
Znów cyrk.
A mnie bardziej interesuje, czy wreszcie uelastyczni się rynek pracy.
Tragedia w górach...
Co kieruje ludźmi którzy tak strasznie ryzykują? Nigdy nie pojmę tego, z pozycji mamuśki wijącej gniazdko, jak najbardziej bezpieczne, bezbolesne i bez ryzyk. Zawsze mi się wydawało, że życie, to odpowiedzialnośc za najblizszych, nie tylko realizacja własnych marzeń i planów. Że jeśli ma się bliskich, to żyje się też dla nich, nie tylko dla siebie. Nawet największy suces, jesli jest okupiony bólem najbliższych, nadaje się psu na budę.
Samorealizacja...
Czy to naprawdę najważniejsza rzecz pod słońcem?
Może dlatego społeczeństwo staje się takie osobne, bo każdy widzi tylko swoje dążenia, nie oglądając się na innych? Czy naprawdę ważniejsze są jednostkowe cele, społeczność już nie liczy się wcale? Może zawsze tak było? Każde tego typu zdarzenie odbieram jako klęskę. Ktoś odniósł sukces, zapłacił najwyższą cenę, a bliscy zostają i nawet nie mogą dla ukojenia bólu kwiatka na grób położyć.
Nienormalne widzenie świata, czy inni też tak to odbierają?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz