Siedzę tu codziennie od rana do wieczora.
Mam wokół mnóstwo pięknych rzeczy.
Ale takie siedzenie w jednym miejscu bywa nieco nużące.
Więc ubarwiam sobie rzeczywistość obserwując ludzi naokoło. Ciekawi są. Każdy człowiek jest inny.
Zastanawiam się na ile trafne są moje obserwacje, ale to nieistotne.
Wchodzi szybka, drobna, rozgadana dziewczyna. Mówi dużo i nerwowo.
Nie kupuje nic, może zaglądnie w przyszłym tygodniu. ale to mówi każdy klient, wychodzący z pustymi rękami.
Ta pani szuka komeżki dla dziecka.
Ogląda kilka...
W końcu kupuje metr firanki za 8 złotych. Uszyje mu sama. Nie dziwię się, różnica w cenie to 25 złotych, a ludzie liczą każdą złotówkę. Ale te komeżki, których nie kupiła, muszę poskładać.
Starsza pani chce piękną firanę.
Rozkładam kilka wałków.
Niestety żadna nie jest dość piękna, a pani nie jest w stanie sprecyzować oczekiwań. Żadna nie jest odpowiednia, muszę pozwijać te kilka wałków i odłożyć na miejsce. Przynajmniej muskuły mi się wyrobią, każdy wałek waży kilka do kilkunastu kilogramów.
Już wiem, czego mi tu brakuje: stojaka na wzorniki.
Trzeba zaprojektować, wykonać i znaleźć na niego miejsce.
Znów weszła Pani. Zasługuje na dużą literę... Znudzona, zblazowana, nic nie jest godne jej uwagi.
Wiem, że mam sporo ładnych rzeczy, ale Pani rzuciła okiem i wie, że nic tu nie kupi.
A to Apacz... A pochodzę a popatrzę. Przynajmniej nie zawraca głowy, od razu mówi, że przyszła tylko pozwiedzać.
Za to typów ludzkich przewija się dużo i nie mam czasu na zastanawianie się nad celowością mojego przedsięwzięcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz