Katarzyna wciąż się dziwi
wtorek, 21 stycznia 2014
Mój Boże. Zapomniałam już całkiem o tym miejscu, dobrze, że kiedyś dodałam go do zakładek, to mi się w oczy rzuciło niechcący. Pogrążona w nicniemyśleniu, w pogoni za środkami na opłacenie rachunków, zupełnie odcięta od emocji, nie pamiętam o tym, że chciałam utrwalać swoje dni. Miałam mieć przemyślenia, obserwacje... Nie, mam je, mam, tylko pisać mi się o nich nie chce. Dokopuje mi rzeczywistość.
sobota, 18 maja 2013
Siedzę tu codziennie od rana do wieczora.
Mam wokół mnóstwo pięknych rzeczy.
Ale takie siedzenie w jednym miejscu bywa nieco nużące.
Więc ubarwiam sobie rzeczywistość obserwując ludzi naokoło. Ciekawi są. Każdy człowiek jest inny.
Zastanawiam się na ile trafne są moje obserwacje, ale to nieistotne.
Wchodzi szybka, drobna, rozgadana dziewczyna. Mówi dużo i nerwowo.
Nie kupuje nic, może zaglądnie w przyszłym tygodniu. ale to mówi każdy klient, wychodzący z pustymi rękami.
Ta pani szuka komeżki dla dziecka.
Ogląda kilka...
W końcu kupuje metr firanki za 8 złotych. Uszyje mu sama. Nie dziwię się, różnica w cenie to 25 złotych, a ludzie liczą każdą złotówkę. Ale te komeżki, których nie kupiła, muszę poskładać.
Starsza pani chce piękną firanę.
Rozkładam kilka wałków.
Niestety żadna nie jest dość piękna, a pani nie jest w stanie sprecyzować oczekiwań. Żadna nie jest odpowiednia, muszę pozwijać te kilka wałków i odłożyć na miejsce. Przynajmniej muskuły mi się wyrobią, każdy wałek waży kilka do kilkunastu kilogramów.
Już wiem, czego mi tu brakuje: stojaka na wzorniki.
Trzeba zaprojektować, wykonać i znaleźć na niego miejsce.
Znów weszła Pani. Zasługuje na dużą literę... Znudzona, zblazowana, nic nie jest godne jej uwagi.
Wiem, że mam sporo ładnych rzeczy, ale Pani rzuciła okiem i wie, że nic tu nie kupi.
A to Apacz... A pochodzę a popatrzę. Przynajmniej nie zawraca głowy, od razu mówi, że przyszła tylko pozwiedzać.
Za to typów ludzkich przewija się dużo i nie mam czasu na zastanawianie się nad celowością mojego przedsięwzięcia.
piątek, 17 maja 2013
Zapomniałam o blogu...
Nowa placówka handlowa zawładnęła mną bez reszty. Nie miałam czasu się dziwić przez ponad dwa miesiące. Właściwie to dziwiłam się nadal, ale utrwalać tych zdziwień nie miałam czasu..
Mnóstwo rzeczy dzieje się nadal naokoło, co jedna to lepsza, a ja "siedzę sobie, nic nie robię i w tym jest mój wdzięk..." Chociaż do miana zimnego drania nie pretenduję, ale skoro zdecydowałam się być "biznesłumenka" to muszę tegoż biznesu pilnować.
Z pozycji pani sklepowej przyglądam się rzeczywistości placu targowego. Rozmawiam z ludźmi, którzy liczą po pięć razy każdą złotówkę. Z handlarzami, dla których utrzymanie ich małego biznesu, to być albo nie być, a których państwo uszczęśliwia taką ilością haraczu, że ledwie mogą oddychać.
Nowa placówka handlowa zawładnęła mną bez reszty. Nie miałam czasu się dziwić przez ponad dwa miesiące. Właściwie to dziwiłam się nadal, ale utrwalać tych zdziwień nie miałam czasu..
Mnóstwo rzeczy dzieje się nadal naokoło, co jedna to lepsza, a ja "siedzę sobie, nic nie robię i w tym jest mój wdzięk..." Chociaż do miana zimnego drania nie pretenduję, ale skoro zdecydowałam się być "biznesłumenka" to muszę tegoż biznesu pilnować.
Z pozycji pani sklepowej przyglądam się rzeczywistości placu targowego. Rozmawiam z ludźmi, którzy liczą po pięć razy każdą złotówkę. Z handlarzami, dla których utrzymanie ich małego biznesu, to być albo nie być, a których państwo uszczęśliwia taką ilością haraczu, że ledwie mogą oddychać.
wtorek, 12 marca 2013
Dzień bez polityki i telewizora
Zakładam nową placówkę handlową.
Dostojnie to brzmi, ale sprowadza się do nieprawdopodobnej harówki prze kilkanaście godzin na dobę..
A w międzyczasie się tyle dzieje. Konklawe rozpoczęte. Politycy toczą następne, niezwykle malownicze boje, gdzieś znów był jakiś wypadek, jakiś samolot źle wylądował....
A ja cały dzień niczego nie widziałam, nie słyszałam. Jakie to miłe uczucie: nie brać sobie na kark dodatkowych obciążeń, nie poddawać się niepotrzebnym emocjom, po prostu robić swoje.
Niestety już wróciłam i całe to wiadro pomyj spadło mi na głowe w momencie włączenia telewizora.
Ale tylko programy informacyjne nadają się do oglądania, bo rozrywka dla mas jest na tak żenujaco niskim poziomie, że nie da się oglądać. Może coś później, w środku nocy coś będzie, coż, po 12 godzinach pracy nie dotrwam. Za to znów poczuję się zlekceważona przez media. Żadnych interesujących programów, króre mogłabym obejrzeć z przyjemnością nie znajdę w TV przed jedenastą w nocy.. Czysta dyskryminacja.
Wielekroć zastanawiałam się czym jest spowodowane takie strasznie lekceważące podejście do potencjalnego widza i traktowanie go jak idioty już w fazie planowania skierowanych do niego treści i nie wiem..
Najprostsze rozwiazanie, to uznanie za idiotów twórców tego badziewia: tworzą to, co im się podoba więc muszą nimi być, inaczej wstydziliby się przekazywać tak prymitywne treści. Ale boję się, że oni uważają się za mądrych, a tylko nami pogardzają. Karmią nas tym, co uważają za strawne dla ciemnych mas...
Ludzie to z nudów oglądają, zapewniają "oglądalność" co twórców utwierdza w przekonaniu, że tworzą dzieła wiekopomne i kółko się zamyka. Znów coś wymyślają, dostaja na to okrojone o połowę środki ....
Kręci się machina. Dla osób, które mają połowe mózgu? Tak jesteśmy oceniani? Czym na to zasłużyliśmy?
Znów się dziwię..
Dostojnie to brzmi, ale sprowadza się do nieprawdopodobnej harówki prze kilkanaście godzin na dobę..
A w międzyczasie się tyle dzieje. Konklawe rozpoczęte. Politycy toczą następne, niezwykle malownicze boje, gdzieś znów był jakiś wypadek, jakiś samolot źle wylądował....
A ja cały dzień niczego nie widziałam, nie słyszałam. Jakie to miłe uczucie: nie brać sobie na kark dodatkowych obciążeń, nie poddawać się niepotrzebnym emocjom, po prostu robić swoje.
Niestety już wróciłam i całe to wiadro pomyj spadło mi na głowe w momencie włączenia telewizora.
Ale tylko programy informacyjne nadają się do oglądania, bo rozrywka dla mas jest na tak żenujaco niskim poziomie, że nie da się oglądać. Może coś później, w środku nocy coś będzie, coż, po 12 godzinach pracy nie dotrwam. Za to znów poczuję się zlekceważona przez media. Żadnych interesujących programów, króre mogłabym obejrzeć z przyjemnością nie znajdę w TV przed jedenastą w nocy.. Czysta dyskryminacja.
Wielekroć zastanawiałam się czym jest spowodowane takie strasznie lekceważące podejście do potencjalnego widza i traktowanie go jak idioty już w fazie planowania skierowanych do niego treści i nie wiem..
Najprostsze rozwiazanie, to uznanie za idiotów twórców tego badziewia: tworzą to, co im się podoba więc muszą nimi być, inaczej wstydziliby się przekazywać tak prymitywne treści. Ale boję się, że oni uważają się za mądrych, a tylko nami pogardzają. Karmią nas tym, co uważają za strawne dla ciemnych mas...
Ludzie to z nudów oglądają, zapewniają "oglądalność" co twórców utwierdza w przekonaniu, że tworzą dzieła wiekopomne i kółko się zamyka. Znów coś wymyślają, dostaja na to okrojone o połowę środki ....
Kręci się machina. Dla osób, które mają połowe mózgu? Tak jesteśmy oceniani? Czym na to zasłużyliśmy?
Znów się dziwię..
piątek, 8 marca 2013
Drugi dzień cyrku tabletowego...
Znów cyrk.
A mnie bardziej interesuje, czy wreszcie uelastyczni się rynek pracy.
Tragedia w górach...
Co kieruje ludźmi którzy tak strasznie ryzykują? Nigdy nie pojmę tego, z pozycji mamuśki wijącej gniazdko, jak najbardziej bezpieczne, bezbolesne i bez ryzyk. Zawsze mi się wydawało, że życie, to odpowiedzialnośc za najblizszych, nie tylko realizacja własnych marzeń i planów. Że jeśli ma się bliskich, to żyje się też dla nich, nie tylko dla siebie. Nawet największy suces, jesli jest okupiony bólem najbliższych, nadaje się psu na budę.
Samorealizacja...
Czy to naprawdę najważniejsza rzecz pod słońcem?
Może dlatego społeczeństwo staje się takie osobne, bo każdy widzi tylko swoje dążenia, nie oglądając się na innych? Czy naprawdę ważniejsze są jednostkowe cele, społeczność już nie liczy się wcale? Może zawsze tak było? Każde tego typu zdarzenie odbieram jako klęskę. Ktoś odniósł sukces, zapłacił najwyższą cenę, a bliscy zostają i nawet nie mogą dla ukojenia bólu kwiatka na grób położyć.
Nienormalne widzenie świata, czy inni też tak to odbierają?
Znów cyrk.
A mnie bardziej interesuje, czy wreszcie uelastyczni się rynek pracy.
Tragedia w górach...
Co kieruje ludźmi którzy tak strasznie ryzykują? Nigdy nie pojmę tego, z pozycji mamuśki wijącej gniazdko, jak najbardziej bezpieczne, bezbolesne i bez ryzyk. Zawsze mi się wydawało, że życie, to odpowiedzialnośc za najblizszych, nie tylko realizacja własnych marzeń i planów. Że jeśli ma się bliskich, to żyje się też dla nich, nie tylko dla siebie. Nawet największy suces, jesli jest okupiony bólem najbliższych, nadaje się psu na budę.
Samorealizacja...
Czy to naprawdę najważniejsza rzecz pod słońcem?
Może dlatego społeczeństwo staje się takie osobne, bo każdy widzi tylko swoje dążenia, nie oglądając się na innych? Czy naprawdę ważniejsze są jednostkowe cele, społeczność już nie liczy się wcale? Może zawsze tak było? Każde tego typu zdarzenie odbieram jako klęskę. Ktoś odniósł sukces, zapłacił najwyższą cenę, a bliscy zostają i nawet nie mogą dla ukojenia bólu kwiatka na grób położyć.
Nienormalne widzenie świata, czy inni też tak to odbierają?
Subskrybuj:
Posty (Atom)